*Diana's POV*
Spędziłam z Harry'm całą noc na kochaniu się. Byłam strasznie szczęśliwa z tego, że tak to się wszystko potoczyło. Aktualnie był ranek, Harry spał, a ja czuwałam. Nie mogłam zasnąć. Nie po tym wszystkim. W sumie, jakby nie patrzeć, to mam już wszystko gotowe. Dziecko w drodze, dom kupiony, ja zaręczona, Harry najszczęśliwszy na świecie... Niczego więcej nie pragnę. Już wszystko mam.
Popatrzałam się na Harry'ego. Spał tak słodko, że nawet nie chciałam go budzić. Moja gwiazdeczka... A może by tak zobaczyć, o czym śni? Dawno tego nie robiłam. Przybliżyłam swoją głowę i zetknęłam nasze czoła. Obraz mi się urwał, a przed oczami zobaczyłam ciemność.
"Siedziałam sobie na jakimś klifie. Widok z niego był naprawdę niesamowity. Niebo miało różne kolory. To niebieski, różowy, pomarańczowy, fioletowy, czy nawet żółty. W każdym razie było piękne. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w odgłosy lasu, który się za mną znajdował. Lekki, wiosenny wiatr owiewał moją twarz. Było tak przyjemnie...
Nagle poczułam czyjąś obecność za moimi plecami. To mógł być tylko mój Harry. Odwróciłam się do niego z uśmiechem, a on przyglądał mi się z miłością. Do głowy przyszedł mi pewien plan. Wstałam z minimalnym trudem i oczywiście przy pomocy Harry'ego. Podeszłam do niego, a on się uśmiechnął.
- Masz ochotę polecieć ze mną w stronę słońca, Ikarze? - Zapytałam, a on ucałował moje czoło.
- Zawsze będę miał ochotę, bo będziesz tam ty. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam. To sen. Mogę tu robić wszystko i nic mi, Harry'emu, ani dziecku się nie stanie. Odwróciłam go do mnie plecami, a następnie mocno do siebie przytuliłam. Rozłożyłam swoje skrzydła, ale poczułam, jak serce Harry'ego szybciej bije.
- Nie obawiaj się niczego. To sen. Nic ci się nie stanie. Najwyżej się obudzisz. - Powiedziałam, a on kiwnął głową dla zrozumienia. Po chwili wzbiłam się w powietrze. Towarzyszyły mi piski Harry'ego, z czego się lekko śmiałam. Leciałam z nim ponad drzewami, a on coraz mniej wyrażał lęk. Pomagałam mu w tym dotykając jego klatki i wysyłając uspokajające ciepło.
- To niesamowite... - Usłyszałam, a następnie się uśmiechnęłam. Cieszę się, że Harry'emu się to podoba. To dla mnie jak taka nagroda, widzieć go uśmiechniętego i zachwyconego.
- Wiem Harry.
Po jakichś kilku następnych minutach lotu zmęczyłam się. Harry nie był znowuż taki lekki, jakby się mogło wydawać. Wylądowałam na tym samym klifie, a następnie puściłam mojego chłopaka, któremu zaczęło się kręcić w głowie. Zaśmiałam się na ten widok, a następnie odwróciłam w stronę lasu. Było tak cicho. Byliśmy tu tylko my, ale nie to mnie zaciekawiło. Przyjrzałam się dokładnie wgłąb lasu i doznałam szoku. Nie byliśmy tu sami... A co jeśli nigdy nie byliśmy? Czarna postać powoli biegła w naszą stronę, ale wiem, że była na tyle daleko, byśmy zdążyli się obudzić. Spróbowałam wywołać paraliż na tej osobie, ale się nie udało. Była coraz bliżej. Odwróciłam się do Harry'ego, ale doznałam kolejnego szoku. Nie było go. Zaczęłam panikować. Podbiegłam do urwiska, a następnie spojrzałam w dół. Nie było go, więc może gdzieś poszedł? Ugh! Jesteś głupia! Nigdzie by nie poszedł! Najwyżej się obudził...
Po chwili cała zadrżałam. Wiedziałam dlaczego. Ktoś był za mną. Wciągnęłam powietrze, a następnie odwróciłam się przodem do jegomościa. W oczy rzuciły mi się skrzydła, które były białe i tak samo wielkie, jak moje. Nie rozumiałam, w lesie widziałam czarną postać...I dopiero teraz zauważyłam pelerynę, która opadła na ziemię. Była czarna, a osoba, która ją nosiła ubrana była na biało. Po sylwetce stwierdziłam, że to chłopak. Był mojego wzrostu, ale był wyższy może o jakieś dziesięć centymetrów. Czyżbym urosła? Spojrzałam się na jego twarz i doznałam kolejnego szoku. Blond włosy, które delikatnie się kręciły; Zielone oczy, które bardzo przypominają tęczówki Harry'ego; Usta i nos, które są niemożliwie podobne do moich; Rysy twarzy bardziej moje, niż Harry'ego... Co tu się dzieje?!
- Kim ty jesteś? - Zapytałam, ale nie zyskałam odpowiedzi. Chłopak ruszył przed siebie, a ja stałam jak wryta. Przeszedł przez moją osobę, jak przez ścianę, a ja doznałam kolejnego szoku. On dosłownie przeszedł przez moją osobę! Odwróciłam się, do niego, a on niewzruszony robił swoje. Może mnie nie widzi?
Usiadł na brzegu klifu, a ja stanęłam za nim. Wyciągnął jakieś zdjęcie, na którym były dwie osoby. On i jeszcze jakaś jedna kobieta, ale nie przyglądałam się. Usłyszałam jego głos.
- Wybacz mi mamo. Wiedz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zostawił, ale teraz musiałem. Wiem, że musiałaś się poddać, bym mógł żyć, ale ja tego tak nie zostawię. Wrócę po ciebie. Nie dam za wygraną i wyciągnę cię z tego piekła. Zabiję tego dupka Nithael'a za to, że cię tam zaciągnął, a następnie wrócimy do domu, do taty i będziemy szczęśliwi... - Powiedział, a ja się poryczałam. Czy to... mój syn? Nawet nie wiedziałam, jak mu dałam z Harry'm na imię. Przetarłam oczy, a następnie spojrzałam się na kobietę na zdjęciu. Kolejny szok. Byłam na nim ja, tyle, że starsza. Obok mnie był on. Oboje uśmiechaliśmy się do zdjęcia, które zapewne robił nam Harry. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, a następnie padłam na kolana. Przytuliłam się do chłopaka, ale nie zareagował. Druga sprawa. Wszystko zaczęło mi się układać. Pan N to Nithael. I jeśli był synem Abaddona, to teraz jest władcą podziemi. Nie podoba mi się to i czuję, że kiedyś się odegram, za to co mi zrobi.
- Skarbie, nie zostawię cię! Nigdy! Jesteś moim synkiem i przyrzekam ci, że wszystko, co kiedykolwiek zrobiłam lub zrobię będzie dla twojego dobra. Ja wrócę, tak czy tak, cokolwiek ma się stać. - Powiedziałam, a następnie złożyłam pocałunek na jego głowie. Zobaczyłam, że odwrócił zdjęcie, na którym coś pisało.
- To niesamowite... - Usłyszałam, a następnie się uśmiechnęłam. Cieszę się, że Harry'emu się to podoba. To dla mnie jak taka nagroda, widzieć go uśmiechniętego i zachwyconego.
- Wiem Harry.
Po jakichś kilku następnych minutach lotu zmęczyłam się. Harry nie był znowuż taki lekki, jakby się mogło wydawać. Wylądowałam na tym samym klifie, a następnie puściłam mojego chłopaka, któremu zaczęło się kręcić w głowie. Zaśmiałam się na ten widok, a następnie odwróciłam w stronę lasu. Było tak cicho. Byliśmy tu tylko my, ale nie to mnie zaciekawiło. Przyjrzałam się dokładnie wgłąb lasu i doznałam szoku. Nie byliśmy tu sami... A co jeśli nigdy nie byliśmy? Czarna postać powoli biegła w naszą stronę, ale wiem, że była na tyle daleko, byśmy zdążyli się obudzić. Spróbowałam wywołać paraliż na tej osobie, ale się nie udało. Była coraz bliżej. Odwróciłam się do Harry'ego, ale doznałam kolejnego szoku. Nie było go. Zaczęłam panikować. Podbiegłam do urwiska, a następnie spojrzałam w dół. Nie było go, więc może gdzieś poszedł? Ugh! Jesteś głupia! Nigdzie by nie poszedł! Najwyżej się obudził...
Po chwili cała zadrżałam. Wiedziałam dlaczego. Ktoś był za mną. Wciągnęłam powietrze, a następnie odwróciłam się przodem do jegomościa. W oczy rzuciły mi się skrzydła, które były białe i tak samo wielkie, jak moje. Nie rozumiałam, w lesie widziałam czarną postać...I dopiero teraz zauważyłam pelerynę, która opadła na ziemię. Była czarna, a osoba, która ją nosiła ubrana była na biało. Po sylwetce stwierdziłam, że to chłopak. Był mojego wzrostu, ale był wyższy może o jakieś dziesięć centymetrów. Czyżbym urosła? Spojrzałam się na jego twarz i doznałam kolejnego szoku. Blond włosy, które delikatnie się kręciły; Zielone oczy, które bardzo przypominają tęczówki Harry'ego; Usta i nos, które są niemożliwie podobne do moich; Rysy twarzy bardziej moje, niż Harry'ego... Co tu się dzieje?!
- Kim ty jesteś? - Zapytałam, ale nie zyskałam odpowiedzi. Chłopak ruszył przed siebie, a ja stałam jak wryta. Przeszedł przez moją osobę, jak przez ścianę, a ja doznałam kolejnego szoku. On dosłownie przeszedł przez moją osobę! Odwróciłam się, do niego, a on niewzruszony robił swoje. Może mnie nie widzi?
Usiadł na brzegu klifu, a ja stanęłam za nim. Wyciągnął jakieś zdjęcie, na którym były dwie osoby. On i jeszcze jakaś jedna kobieta, ale nie przyglądałam się. Usłyszałam jego głos.
- Wybacz mi mamo. Wiedz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zostawił, ale teraz musiałem. Wiem, że musiałaś się poddać, bym mógł żyć, ale ja tego tak nie zostawię. Wrócę po ciebie. Nie dam za wygraną i wyciągnę cię z tego piekła. Zabiję tego dupka Nithael'a za to, że cię tam zaciągnął, a następnie wrócimy do domu, do taty i będziemy szczęśliwi... - Powiedział, a ja się poryczałam. Czy to... mój syn? Nawet nie wiedziałam, jak mu dałam z Harry'm na imię. Przetarłam oczy, a następnie spojrzałam się na kobietę na zdjęciu. Kolejny szok. Byłam na nim ja, tyle, że starsza. Obok mnie był on. Oboje uśmiechaliśmy się do zdjęcia, które zapewne robił nam Harry. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, a następnie padłam na kolana. Przytuliłam się do chłopaka, ale nie zareagował. Druga sprawa. Wszystko zaczęło mi się układać. Pan N to Nithael. I jeśli był synem Abaddona, to teraz jest władcą podziemi. Nie podoba mi się to i czuję, że kiedyś się odegram, za to co mi zrobi.
- Skarbie, nie zostawię cię! Nigdy! Jesteś moim synkiem i przyrzekam ci, że wszystko, co kiedykolwiek zrobiłam lub zrobię będzie dla twojego dobra. Ja wrócę, tak czy tak, cokolwiek ma się stać. - Powiedziałam, a następnie złożyłam pocałunek na jego głowie. Zobaczyłam, że odwrócił zdjęcie, na którym coś pisało.
"Dla Mike'a od mamy"
Czyli Mike... Poczułam, jak coś mnie pociągnęło w tył. Jakby mnie chciało odciągnąć, od tego miejsca. Odciągało mnie od mojego syna, a ja zapierałam się wszystkim, czym mogłam. Ale na marne, bo po chwili znów widziałam ciemność przed oczami..."
Ocknęłam się z krzykiem. Harry siedział na moich biodrach i starał się mnie obudzić. Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy to wziął mnie w ramiona i zamknął w mocnym uścisku. Zaczęłam ponownie płakać.
- Diana! Nie płacz! - Błagał Harry, a ja nie umiałam się pogodzić z tym, że straciłam jako taki kontakt z moim synkiem. W przypływie chwili złapałam się za brzuch i sprawdziłam, czy nadal jestem w ciąży. Nadal miałam zaokrąglony brzuszek. Uspokoiłam się, ale nie do końca. Najpierw śniłam, a później co się działo? To była wizja? Wizja przyszłości? Może tak...
- Już nie płaczę! - Starałam się przekonać samą siebie i chyba mi się udało, bo uspokoiłam się do reszty.
- Co się stało? Pamiętam sen, ale w pewnym momencie coś mnie z niego wyrwało. Obudziłem się i zobaczyłem, że ty się nie wybudziłaś i, że jesteś strasznie niespokojna. Przestraszyłem się, a następnie przez jakieś dziesięć minut cię budziłem. Byłem na pograniczu załamania... - Przerwał i westchnął, a ja nadal miałam urywany oddech, jak po koszmarze. - Diana, co to było?
- Ja... - No przecież mu nie powiem, że widziałam naszego syna! Wymyśl coś... - Miałam koszmar. Przepraszam cię, że musiałeś się o mnie bać. - Powiedziałam, a następnie przytuliłam się do niego, by nie zobaczył mojej miny, bo pewnie by mnie zdradziła. Chłopak przytulił mnie, a ja głośno westchnęłam. - To był najgorszy koszmar, jaki mogłam mieć.
- Wierzę ci... Skarbie, już jest dobrze.
- Która godzina? - Spytałam, a on spojrzał się na zegarek.
- Za chwilę będzie szósta. - Powiedział lekko zmęczony, a ja się od niego odsunęłam, po czym wygramoliłam się z łóżka. Byłam w totalnym amoku. Zostawiłam Harry'ego w sypialni, a sama zeszłam na dół po kubek wody. Nie mogłam uwierzyć, że będę mieć synka. To takie niesamowite. I jeszcze dam mu na imię Mike...
Poszłam do łazienki, a następnie stanęłam przed lustrem. Dotknęłam swojego brzucha, a następnie poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się do odbicia.
- Skarbie, wiedz, że mama wróci. Cokolwiek się wydarzy, ja wrócę. Nie zostawię ciebie i Harry'ego na długo bez mojej opieki. Mama cię bardzo kocha synku. - Powiedziałam gładząc brzuch, a dziecko poruszyło się w brzuchu. Czułam, że również mnie bardzo kocha. A ta wizja jedynie bardziej mnie w tym utwierdziła. I dopiero teraz coś do mnie dotarło. Mam urodziny... Moje siedemnaste! Uśmiechnęłam się szeroko do odbicia, a następnie wyszłam z łazienki. Po chwili znów byłam w sypialni, gdzie zobaczyłam jak Harry postanowił się jeszcze przespać. Podeszłam do szafy, po czym wzięłam z niej ładną, lejącą się żółtą sukienkę i do tego jakieś baletki w tym samym kolorze. Ponad to mam odrosty. Muszę iść do fryzjera, żeby mnie przefarbował na mój kolor i żeby je pocieniował. Weszłam do łazienki, po czym się ubrałam i lekko pomalowałam. Następnie wyszłam z niej, a następnie z pokoju tak, aby nie obudzić chłopaka. Zeszłam na dół, a następnie spakowałam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy, oraz kartę. Dla ludzi wyglądała jak zwykła karta płatnicza, a dla nas mieniła się złotym kolorem.
Wzięłam jakąś kartkę, a następnie nabazgrałam na niej, że wyszłam na miasto. Londyn wznawia swoją działalność wcześnie, dlatego, żeby nie było kolejek, to idę teraz. Wyszłam z domu, a następnie podeszłam do skrzynki pocztowej. Wyciągnęłam rachunki i wsadziłam je do torebki. Najpierw ruszyłam do salonu fryzjerskiego. Najbliższy był oddalony o jakieś pięć minut drogi, więc spokojnie ruszyłam wolnym krokiem.
Po chwili dotarłam do salonu, a kobiety i mężczyźni ciepło mnie przywitali.
- Witam, chciałabym przefarbować włosy i je pocieniować. - Powiedziałam podchodząc z uśmiechem do lady, a kobieta ciepło mnie przywitała.
- Oczywiście. Antonio się panią zajmie. - Powiedziała, a chłopak może w wieku dwudziestu lat zaprosił mnie na krzesło.
- To teraz pytanko, jaki pani chce kolor. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Był przyjazny.
- Widzi pan te odrosty? - Zapytałam, a on kiwnął głową. - No to właśnie na ten. - Powiedziałam, a on się uśmiechnął i poszedł rozrobić farbę. Nadal nie mogłam wyjść z podziwu, że to będzie synek... W wizji wyglądał na jakieś siedemnaście, może osiemnaście lat. A główkując, jeśli on był w tym przedziale wiekowym to trafię do piekła w wieku trzydziestu czterech lat. Prawdopodobnie... Po chwili za mną pojawił się Antonio i zaczął mi farbować włosy.
Po prawie godzinie siedzenia na fryzjerskim salonie miałam ufarbowane i pocieniowane włosy. Kolor minimalnie różnił się od naturalnego, ale nawet tego nie widać. Antonio zajął się mną profesjonalnie i w sumie jestem mu wdzięczna i zadowolona z efektów.
* Jeśli chodzi o to konto to idk, bo musiałam coś napisać hahah xd
Po prawie godzinie siedzenia na fryzjerskim salonie miałam ufarbowane i pocieniowane włosy. Kolor minimalnie różnił się od naturalnego, ale nawet tego nie widać. Antonio zajął się mną profesjonalnie i w sumie jestem mu wdzięczna i zadowolona z efektów.
- Podoba się pani? - Spytał, a ja się uśmiechnęłam.
- Oczywiście! Jest cudownie. - Antonio pomógł mi z tą narzutką, a następnie już poszłam do kasy. Zapłaciłam tyle ile było trzeba, a następnie z uśmiechem pożegnałam się z ludźmi z salonu, po czym poszłam do sklepu dziecięcego Mothercare. Skoro będzie synek, to muszę zamówić jakieś rzeczy do jego pokoju. Rozejrzałam się po wszystkich meblach i stwierdziłam, że tu okupię swojego synka.
Po jakimś czasie kupiłam dosłownie wszystko to, co mojemu dziecku byłoby potrzebne. Lekcje z Camille i Gemmą się opłaciły. Podpisałam papierek przy kasie, żeby wszystko mi przywieźli i w nowym domu mi zamontowali. To cudowne, że akurat w sypialni maluszka są niebieskie ściany. Przynajmniej nie będzie się czuł zgorszony przez prymitywny różowy. Po chwili z działu meblowego przeszłam do działu z ciuszkami. Aż nie mogłam się powstrzymać! Mike będzie mieć wszystko, co najlepsze!
Po następnych trzydziestu minutach siedzenia w tym sklepie nakupiłam maluchowi resztę rzeczy. Są jeszcze cztery miesiące, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Ponad to muszę się dzisiaj spotkać z Lucas'em by podpisać papiery i jeszcze zorganizować ekipę, która dostarczy wszystkie sprzęty do studia, które też uprzednio muszę kupić. Wydatki są cudowne, gdy ma się na nie kasę. Po chwili wyszłam ze sklepu. Z ludźmi od Mothercare umówiłam się na dwunastą. Postanowiłam zadzwonić do chłopaka, w sprawie papierków. Wyciągnęłam telefon i wystukałam numer jego telefonu, który swojego czasu podała mi Camille.
- Halo?
- Hej! Tu Diana.
- Ah, tak! Chcesz się pewnie dziś spotkać?
- Tak. Muszę podpisać te papiery. Masz teraz czas?
- Jasne, że mam. Spotkajmy się za pół godziny w tej kawiarni Chateau Dessert na 213 Chiswick HR, OK?
- Oczywiście. Będę tam. A chciałam się jeszcze zapytać o twoje konto oszczędnościowe, jeśli mam ci przelać te pieniądze i ile kosztuje dom.
- Nie musisz. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się, a następnie wyłapałam wzrokiem bank. Przeszłam przez ulicę, a następnie weszłam do budynku. Po dwudziestu minutach przelew był skończony. Podziękowałam kobiecie, która mi pomogła, a następnie wyszłam z banku i ruszyłam w stronę kawiarni. Dotarłam tam po pięciu minutach i zauważyłam, że Lucas już czeka. Przed nim na stoliku leżało kilka papierów, które z uwagą przeglądał. Usiadłam naprzeciw niego, a on spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Zawsze przed czasem? - Spytałam, a on się zaśmiał.
- Przeważnie. Miło cię widzieć. Widzę, że humor dopisuje. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- A no widzisz. Jestem obładowana siatkami, w których są ciuchy dla Mike'a. Ledwo wyrabiam. - Wypuściłam powietrze z ust, a on pokiwał dla zrozumienia głową.
- Czyli syn? - Spytał ucieszony, a na mojej twarzy pojawił się kolejny uśmiech.
- Synek. Tak bardzo się cieszę... Nawet nie masz pojęcia. - Rozmarzyłam się na chwilę.
Po następnych trzydziestu minutach siedzenia w tym sklepie nakupiłam maluchowi resztę rzeczy. Są jeszcze cztery miesiące, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Ponad to muszę się dzisiaj spotkać z Lucas'em by podpisać papiery i jeszcze zorganizować ekipę, która dostarczy wszystkie sprzęty do studia, które też uprzednio muszę kupić. Wydatki są cudowne, gdy ma się na nie kasę. Po chwili wyszłam ze sklepu. Z ludźmi od Mothercare umówiłam się na dwunastą. Postanowiłam zadzwonić do chłopaka, w sprawie papierków. Wyciągnęłam telefon i wystukałam numer jego telefonu, który swojego czasu podała mi Camille.
- Halo?
- Hej! Tu Diana.
- Ah, tak! Chcesz się pewnie dziś spotkać?
- Tak. Muszę podpisać te papiery. Masz teraz czas?
- Jasne, że mam. Spotkajmy się za pół godziny w tej kawiarni Chateau Dessert na 213 Chiswick HR, OK?
- Oczywiście. Będę tam. A chciałam się jeszcze zapytać o twoje konto oszczędnościowe, jeśli mam ci przelać te pieniądze i ile kosztuje dom.
- Jasne. To 7382921*. Dla ciebie to obniżę i zamiast 1.500.000 funtów, zapłacisz mi tylko 900.000.
- Nawet nie wiem, jak ci dziękować! Do zobaczenia na miejscu.- Nie musisz. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się, a następnie wyłapałam wzrokiem bank. Przeszłam przez ulicę, a następnie weszłam do budynku. Po dwudziestu minutach przelew był skończony. Podziękowałam kobiecie, która mi pomogła, a następnie wyszłam z banku i ruszyłam w stronę kawiarni. Dotarłam tam po pięciu minutach i zauważyłam, że Lucas już czeka. Przed nim na stoliku leżało kilka papierów, które z uwagą przeglądał. Usiadłam naprzeciw niego, a on spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Zawsze przed czasem? - Spytałam, a on się zaśmiał.
- Przeważnie. Miło cię widzieć. Widzę, że humor dopisuje. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- A no widzisz. Jestem obładowana siatkami, w których są ciuchy dla Mike'a. Ledwo wyrabiam. - Wypuściłam powietrze z ust, a on pokiwał dla zrozumienia głową.
- Czyli syn? - Spytał ucieszony, a na mojej twarzy pojawił się kolejny uśmiech.
- Synek. Tak bardzo się cieszę... Nawet nie masz pojęcia. - Rozmarzyłam się na chwilę.
- Rozumiem cię. Chcesz już podpisać te papiery? Będzie po sprawie.
- Jasne. - Powiedziałam, a po chwili przejrzałam uważnie dokumenty. Gdy wszystko się zgadzało to podpisałam umowę własności. Po dziesięciu minutach pożegnałam się z Lucas'em, a następnie opuściłam kawiarnię. Po drodze weszłam do sklepu muzycznego. Był on duży i mieli naprawdę dobry jakościowo sprzęt.
Po następnej godzinie doradzania kupiłam wszystko to, co było potrzebne. No i jeszcze trzeba wynająć ekipę, która przygotuje pomieszczenie. Ale jeszcze jest czas. W sklepie muzycznym umówiłam się na termin za trzy tygodnie, więc sprzęty będą w stanie nienaruszonym. Teraz kierowałam się do nowego domu. Musiałam powkładać do szafy ciuszki dla Mike'a i ogólnie wysprzątać pokój, bo do dwunastej została niecała godzina.
Mam nadzieję, że będę miała jakiś konkretny plan, gdy wydarzy się horror w życiu moim i mojej rodziny.
Przeczytałaś? >>> Skomentuj! :)
* Jeśli chodzi o to konto to idk, bo musiałam coś napisać hahah xd
~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~
HEJKA KOCHANE! :D
Mamy kolejny rozdział! ^-^
Jak wam się podoba?
Proszę o komentarze i widzimy się już w 7! :)
Nawet nie wiem co napisać... Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzyli to będzie chłopiec, Mike... Cudownie! xd
Trochę boję się tego wszystkiego co ma spotkać Dianę, tego co wywnioskowała z tego snu...
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
Kocham, @zosia_official
Cudowny rozdzial skarbie*-* aww chlopiec i takie cudowne imie :* jeju ten sen byl przerazajacy co moze sie wydarzyc...ta koncowka fajna i wkoncu maja domek taak,czekam na kolejny :** @nxd69
OdpowiedzUsuń