Muzyka

23.05.2015

Chapter 3

*Diana's POV*


Minęły trzy tygodnie od momentu, kiedy Harry się dowiedział o ciąży i od tych trzech tygodni nie jest specjalnie w dobrym humorze. Nie mówię, że krzyczy, czy coś, ale mało ze mną rozmawia i ogólnie straciliśmy taki kontakt. Czasami się zastanawiam, czy on mnie jeszcze kocha... I nie mam się co dziwić pytając siebie o to, bo olewa mnie przy każdej sposobności. Czuje się jak lalka rzucona w kąt po jakimś czasie zabawy. Dzisiaj jest kolejna wizyta kontrolna u mojego ginekologa. Mam nadzieję, że Harry ze mną pójdzie. Nie pokazałam mu zdjęcia USG, które było zrobione przy pierwszej wizycie. Chciałam, żeby zobaczył nasze dziecko na żywo. Jak mu serduszko bije, bo na jako taki ruch z jego strony nie mogę liczyć. Sześć tygodni to trochę za mało.



Siedziałam właśnie w salonie i piłam sok pomarańczowy. Czekałam, aż Harry wróci ze sklepu. Zastanawiałam się nad jednym. Skoro Harry mnie już zlewa, to czy nasz związek upadł? Bo nawet jeśli to okaże się prawdą, to z niego nie zrezygnuję. Nie mogłabym. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili w przedpokoju pojawił się mój chłopak, który zaraz potem udał się bez słowa do kuchni. Wstałam z sofy i poszłam za nim. Chował właśnie wszystkie zakupy do lodówki i szafek. Musiałam jakoś nawiązać pomiędzy nami kontakt, bo nasza rozmowa sprowadza się jedynie do prostych słów, jeśli jest taka potrzeba. Żadnego kocham cię, ani innych takich rzeczy.

- Hej Hazz... - Spróbowałam miękko, ale jednak w moim głosie było słychać niepewność. Spojrzał się na mnie i kiwnął jedynie głową w moją stronę. Jakby nie było, to nawet nie chce się do mnie odezwać. Po prostu umarłam wewnętrznie. - Chciałam się właśnie ciebie o coś zapytać.
- Słucham cię... - Powiedział mało zainteresowany, a ja już nie wytrzymałam. On nie będzie mnie tak traktować! Nie ma prawa!
- Mógłbyś się choć raz zainteresować! Wiesz, jak przez ciebie zaczęłam cierpieć?! Nie okazujesz mi praktycznie żadnego uczucia! Nie interesujesz się, ani dzieckiem, ani mną! Chociaż nim mógłbyś się trochę zainteresować! - Powiedziałam, a po moim policzku spłynęła jedna łza. Obrócił się w moją stronę i skierował na mnie całą swoją uwagę.
- Powiedziałem, że cię słucham. - No i to samo. Rozejrzałam się bezradnie po kuchni, a ostatecznie skierowałam wzrok na niego.
- Nie chcę wymuszonej uwagi. Chciałam ci powiedzieć, że dzisiaj mam wizytę kontrolną u ginekologa. Chciałabym, żebyś poszedł tam ze mną. - Powiedziałam, a on się jakby zastanowił.
- Zgoda. - Tylko tyle?! Jezu, dlaczego stawiasz mnie w tak trudnej sytuacji? Powiedział, że mnie nie zostawi, bo nie chce popełniać tego samego błędu! Czemu jest inaczej?
'Nie jest inaczej. Powiedział, że cię nie zostawi i tego nie zrobił, ale nie powiedział ci, czy dalej cię będzie kochać. Uszanuj to i najlepiej wynieś się z jego życia, z tym bachorem, którego nie chce.' ~ usłyszałam swoją podświadomość i momentalnie zaczęłam płakać. Ona miała rację. To nie na moje nerwy. Już nie wiem, co mam zrobić. Zostać? A może wyjść i zostawić to wszystko w cholerę?
'Wynieś się! Po co masz przez niego cierpieć? No chyba, że to lubisz...' ~ Skończ! Po prostu skończ! Nie lubię tego! Wyszłam zapłakana z kuchni, a Harry poszedł za mną. Udałam się do przedpokoju, gdzie założyłam buty, a następnie kurtkę. Nie będę tu siedzieć.
- Gdzie się wybierasz? - Zapytał, a ja starałam się go nie słuchać.
- Daleko stąd. - Powiedziałam, a następnie wyszłam z domu z trzaskiem drzwi. Mam wszystko gdzieś. Nie będę się przejmowała człowiekiem, który nie potrafi mnie kochać.
'A zastanowiłaś się, dlaczego już cię nie kocha? Może dlatego, że się zaciążyłaś? Może on nie chce mieć dziecka? Myślałaś nad tym?' ~ Myślałam! Myślałam nad wszystkim, ale nie zrezygnuję z tego maleństwa. Prędzej sama się wycofam, niż się go pozbędę.


*Harry's POV*


Wyszła z domu, mówiąc te dwa wyrazy, przez które dotarła do mnie jedna rzecz. Straciłem ją. Ale to rzeczywiście, tylko moja zasługa. Sam tego chciałem. Sam do tego doprowadziłem. Sam się pogrążyłem. Poszedłem na sofę do salonu, gdzie wyczerpany tym wszystkim, położyłem się.
- Co ja najlepszego zrobiłem... - Zapytałem samego siebie, a po chwili dostałem odpowiedź.
'Zostawiłeś ją. Samą. Ale po co ci ona? Przecież zawsze chciałeś być niezależny! Nie mieć dziecka, czyli tego największego gówna, które facet może wziąć na klatę. Jednym słowem Diana zrobiła ci przysługę, zostawiając cię teraz samego. Ciesz się wolnością!'
- Nie do cholery! Nie będę! Bez niej to żadna wolność! Nienawidzę cię, rozumiesz?! Zniszczyłeś wszystko, co pomiędzy nami było! - Krzyczałem na siebie. Normalny człowiek powiedziałby, że ma do czynienia z totalnym idiotą.
'Nie, nie, nie! To nie ja wszystko zniszczyłem. To byłeś ty. To ty ją olałeś, kiedy wrobiłeś ją w dzieciaka. Ja ci tylko podsunąłem pomysł, żebyś ją olał. Do ciebie należał wybór, czy nadal ją będziesz kochał, czy może zostawisz ją, bijącą się z myślami, czy nadal ją kochasz. To wszystko dzięki tobie!' ~ moja podświadomość mnie dobiła. Czemu zgodziłem się na ten układ? To jest po prostu koszmar. Nienawidzę siebie. Wszystko jest moją winą.
'Przestań się obwiniać! Sam tego chciałeś, to teraz się ciesz!' 
- Nie. Nie przestanę się obwiniać. - Powiedziałem, a następnie zacząłem się ubierać. Nie zamierzam tu bezczynnie siedzieć. Wszyscy mogą mnie teraz uznać za idiotę, ale mi to zwisa. Jakim debilem trzeba być, by tak postąpić?! Jaką ciotą trzeba być, by zostawić dziewczynę, którą się kocha i do tego dziecko? To są jakieś pierdzielone żarty. Wyszedłem z domu i rozejrzałem się po okolicy. Nigdzie jej nie dojrzałem, przez co skarciłem się pod nosem. Przypomniałem sobie, że wzięła ze sobą telefon. Trochę chamskie będzie to, co zrobię, ale to dla naszego dobra. Wszedłem w aplikację szpiegowską i wstukałem jej numer telefonu. Ta aplikacja jest niezawodna. Po chwili pokazało mi się, gdzie aktualnie Diana jest, a była w parku. Tym, gdzie się poznaliśmy. Bez chwili zwłoki tam ruszyłem, uprzednio zamykając dom i zostawiając Candy samą.
Dotarłem na miejsce po dziesięciu minutach. Przez te pieprzone światła, które zapalają się raz na rok boję się teraz, że jej tam nie zastanę. Wszedłem do parku i zacząłem się rozpaczliwie rozglądać, bo nigdzie jej nie widziałem. Spojrzałem się w telefon, a on dalej mówił, że ona tu jest. Zacząłem iść przed siebie. Cały czas się rozglądałem. Prawie zacząłem płakać, bo to się stawało chore. Przystanąłem w miejscu i zacząłem ją wołać. Ludzie, którzy byli w parku, dziwnie się na mnie spojrzeli, ale to mnie nie obchodziło. Poszedłem na ławkę, na której wszystko się zaczęło. Tyle wspomnień... Wyciągnąłem scyzoryk i zacząłem kaleczyć ławkę. Nic mnie nie obchodziła straż miejska. Kiedy już skończyłem, wyrzuciłem scyzoryk daleko przed siebie. Dopiero teraz zorientowałem się, że zaczął padać deszcz. Po prostu świetnie. Ludzie pouciekali do domów, ale ja zostałem. Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem płakać. Czułem się bezradny. Czułem się nikim. Nawet nie wiem, ile tak tam siedziałem. Wiedziałem jedynie, że przesiąkłem do końca. Po chwili poczułem, że ktoś mi się przygląda. Podniosłem głowę, a przede mną stało moje słoneczko. Tusz do rzęs spływał po jej policzkach, a sama była cała mokra od deszczu. Wstałem i zacząłem do niej podchodzić. Bałem się, że to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni. Kiedy podszedłem do niej na tyle blisko, by jej dotknąć, nawet nie wahałem się ani chwili. Przejechałem ręką po jej policzku. Nagle, bez żadnych wyjaśnień, wtuliła się we mnie. Odetchnąłem z ulgą. Może nie wszystko jest stracone.
- Przepraszam... Tak bardzo przepraszam. - Łkałem, a ona jedynie bardziej się do mnie przytuliła. - Przepraszam za te trzy tygodnie nieuwagi. Nie wiedziałem jak się zachować, ale wiedz, że nigdy bym z ciebie nie zrezygnował. Z naszego dziecka także. Jesteśmy rodziną. Kocham was, jak nikogo na świecie. Przepraszam was obojga. - Mówiłem, a ona wzięła mnie za rękę i bez słowa zaczęła prowadzić do domu. Nie wiedziałem, czemu się nie odzywa. Może nie chciała?
Doszliśmy do domu w dość szybkim tempie, a gdy już weszliśmy do środka, Diana się odezwała.
- Obudź się Harry. Jeśli mnie kochasz, to nie pozwolisz mi odejść. - Powiedziała, a ja miałem po chwili ciemno przed oczami.
Szybko podniosłem się z sofy i spotkałem się z okropną rzeczywistością. Ja śniłem. To był jeden, wielki, pieprzony sen! Wstałem i zacząłem się rozglądać. Zauważyłem kurtkę i buty Diany w przedpokoju. Wróciła?
Nie czekając ani chwili ruszyłem instynktownie na górę. Wszedłem do naszej sypialni, a widok, który tam zastałem łamał serce. Mój skarb właśnie pakował swoje rzeczy do toreb.
- Diana? - Tylko tyle mogłem z siebie wydobyć, bo byłem w szoku. Zastygła w bezruchu, ale się na mnie nie spojrzała. - Skarbie, spójrz na mnie.
- Niby dlaczego mam ci poświęcić swoją uwagę, jeśli od ciebie nie mam tego samego? - Wyszeptała, a ja wbiłem  sobie sztylet w serce. Przez ten sen wiedziałem jaki błąd popełniłem. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Zadrżała pod moim dotykiem, co jeszcze bardziej mnie ruszyło do takich gestów.
- Przepraszam. Bardzo przepraszam. Wiesz, że nigdy bym cię nie zostawił. Ani ciebie, ani naszego malucha. Kocham was, jak nikogo. Wybacz mi to wszystko. Nie zasługuję na to, ale wybacz mi. - Mówiłem ze łzami w oczach, które znikąd się tam zjawiły. Zacząłem nami lekko kołysać na boki. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, ale jednak nie.
- Skąd ta zmiana? Czemu musiałam dość do tego punktu, by pomyśleć, że przez to dziecko mnie nienawidzisz i już nie kochasz? - Wyszeptała, a ja dałem sobie mentalnie w twarz. Jak mogłem tak zrobić...
- Kochanie przepraszam. Myślałem wtedy, że sobie nie poradzimy, a przez najbliższe trzy tygodnie rozmyślałem. O nas, o tym maluszku, o naszej przyszłości. Przepraszam, że nie znalazłem w tym wszystkim czasu na uczucie dla ciebie. Przepraszam, że doszłaś do takich wniosków. Nie chciałem tego dla nas. -  Powiedziałem, a ona się do mnie odwróciła i przytuliła mnie z czystą miłością.
- Nie zawiedź mnie już więcej. Nie mam na to siły. -  Powiedziała, a ja jedynie pokiwałem głową. Przypomniała mi się ważna rzecz.
- A ginekolog? Na którą wizyta? - Spytałem, a ona się uśmiechnęła.
- Dokładnie za trzydzieści minut muszę u niego być. - Powiedziała, a ja się uśmiechnąłem i ucałowałem jej czoło.
- No to się zbierajmy. - Powiedziałem i poszliśmy na dół. Ubraliśmy się i wyszliśmy do samochodu.
Do poradni ginekologicznej dojechaliśmy po dwudziestu minutach. Bałem się, że nie zdążymy, a ona mnie ciągle uspokajała. Weszliśmy do recepcji, a Diana poszła zgłosić swoją wizytę. Po chwili do mnie wróciła i poszliśmy czekać pod salę.
Nie minęło pięć minut, a jej nazwisko obiło mam się o uszy. Weszliśmy do środka, a ja wbiłem wzrok w lekarza. Co jak co, ale myślałem, że będzie to kobieta, a nie jakiś facet. On mi się nie podoba.
Usiedliśmy przed jego biurkiem, a on się do nas ciepło uśmiechnął.
- Witam ponownie. - Oboje kiwnęliśmy głowami, a on kontynuował. -  Gadkę szmatkę odłóżmy na później, a teraz zapraszam na USG. - Powiedział, a Diana za nim podążyła. Kiedy ten doktorek  zauważył, że nie poszedłem za Dianą, odwrócił się do mnie i zachęcił.
- Tatę też poprosimy. - Żeby nie robić wiochy Dianie,  kiwnąłem jedynie głową i usiadłem obok niej na krzesełku. Doktorek zrobił podstawowe rzeczy, a po chwili na ekranie monitora pojawił się obraz. Lekarz odwrócił go do nas z uśmiechem.
- Urósł trochę od ostatniego razu. Założę się, że jeszcze pan nie widział malucha. - Zaprzeczyłem, a on kiwnął głową dla zrozumienia. - Widzi pan tę fasolkę? To właśnie ono. - Diana podniosła rękę i dotknęła monitora, w miejscu, gdzie była fasolka. To jest nie do opisania...
- Hazz? Widzisz? To nasze maleństwo... Nasze i nikogo więcej. - Powiedziała, a ja się do niej uśmiechnąłem. Była taka szczęśliwa. Nie mogę ukrywać, że też jestem.
- Widzę skarbie. Kocham cię maleńka. -  Powiedziałem i pocałowałem jej dłoń. Wyszczerzyła się promiennie, a ja złączem nasze dłonie. Po chwili razem z Dianą siedzieliśmy przed biurkiem lekarza, a ten zadawał podstawowe pytania.
- Mam nadzieje, że przez te trzy tygodnie nie działo się nic stresującego...
- Właściwie, to miałam małą  sprzeczkę  z moim chłopakiem, ale już jest dobrze. Nie czułam się źle. Tak jak pan mówił: zdrowo się odżywiałam, apetyt mi dopisuje, nie wykonywałam nic męczącego, więc w sumie wszystko jest raczej dobrze. -  Powiedziała, a ja byłem jej wdzięczny, że nie mówiła o naszym stanie, sprzed najbliższych trzech tygodni.
- Cieszę się. Dla was mam zdjęcie USG i tym razem widzimy się ponownie za cztery tygodnie. - Powiedział, a Diana się z nim pożegnała i razem wyszliśmy z gabinetu. Od razu wziąłem ją na ręce, i zacząłem nas obracać wokół mojej osi.
- Puszczaj mnie ty wariacie! - Zaśmiała się, a ja wipiłem się w jej usta. Po chwili zabrakło nam tchu, więc oparłem swoje czoło o jej.
- Może i jestem wariatem, ale za to twoim. -  Powiedziałem i znów ją  pocałowałem. Po burzy zawsze wychodzi słońce, prawda?

Przeczytałaś??? >>> Skomentuj!!! :)
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~

HEJ SKARBY!
NO WIĘC JEST 3 ROZDZIAŁ! ^-^
Co myślicie o Harry'm?
Ja twierdzę, że zachował się jak dupek. XD Ale moje zdanie się nie liczy! WASZE WAŻNIEJSZE :))
Soł.
Mówię papa i widzimy się w 4 xd ^-^

4 komentarze:

  1. Też twierdzę, że Harry to asshole jak mówią anglojęzyczni xD Powinien od razu powiedzieć Dianie, co myśli, a nie najpierw ją zlewać, potem się kłócić, a potem przepraszać. No bez sensu no!
    Bym chciała, żeby było dobrze między nimi, ale znając Ciebie i ich to jeszcze coś się stanie xD Ale nie będę krakać. :)

    Czekam na nexta z niecierpliwością! <3


    PS. Dziś chyba pojawi się nowy rozdział u mnie, jeszcze dam Ci znać. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!

    Na wstępie wyznam, że bardzo spodobało mi się to opowiadanie, więc właśnie zdobyłaś kolejną, stałą czytelniczkę! :))
    Ten sen Harry'ego był BARDZO realistyczny! Myślałam, że to dzieje się naprawdę, a tu bah i pobudka! :D ^^ Biedna Diana, to oczywiste, że powinna się oszczędzać, a tu tyle stresu na nią spadło... Dobrze, że jej chłopak wreszcie przejżał na oczy! :D Ma ją wspierać! *.*
    Życzę Ci kochana mnóstwa weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :** ^^

    Pozdrawiam! ♥

    Ps - w wolnej chwili zapraszam do mnie. Może gustujesz w romansach? ;)

    http://you-have-been-the-one.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! <3

      Dziękuję skarbie za komentarz :) Poprawiłaś mi niemiłosiernie humor! Dziękuję!
      Mam nadzieję, że czytałaś także pierwszą część Unearthly. ^^

      Jeśli chodzi o twoje ff, to zajrzę w wolnym czasie, ponieważ jestem teraz zawalona nauką. :) Ale na bank zajrzę :)

      Usuń
  3. Woooow nie spodziewalam sie takiej akcji,a ta koncowka awww xhxkcakmsdj *____* kocham kocham i jescze raz,lece czytac kolejny :* @nxd69

    OdpowiedzUsuń