Muzyka

9.05.2015

Chapter 1

*Diana's POV *


Od tamtej bitwy z Czarnymi Skrzydłami wiele się zmieniło. Mniej więcej to, że mam rodziców. To cudowne mieć ich przy sobie. Tyle rzeczy się od nich dowiedziałam. W końcu mieliśmy, aż szesnaście lat do nadrobienia. Oboje są kochani, ale jak to rodzice. Dają czasem popalić. Osobiście uważam, że to cudowne, że tu zamieszkali. Tylko jest jeden minus. Jeśli chcieliby wrócić, to oczywiście nie da rady. Zostają Strażnikami, ale na ziemi. Już nie mają wstępu do nieba i tych spraw. Szkoda, bo poznaliby dużo ciekawych anielitów.



Aż nie do wiary że jestem Strażniczką! Tyle czasu o tym nie wiedziałam... A zresztą. To nie takie ciekawe. Odkąd Nithael zmarł, nie mogę sobie poradzić z poczuciem winy. Powinnam sobie wreszcie wpoić, że to nie moja wina, ale nie potrafię. Ciągle obwiniam się za jego śmierć. Może, gdybym wtedy była silniejsza, bardziej pewna siebie i może trochę bardziej asertywna, to Nithael by dalej żył. Może, gdybym umiała się wcześniej postawić Abaddon'owi, to teraz razem byśmy siedzieli na sofie i gadali, jak jeszcze nigdy. Ale tak się nie stało. Oddał swoje cenne życie, by inne istnienia mogły żyć. Musiał zadecydować. Czy się wycofać i skazać anielitów na śmierć i wieczne potępienie, czy oddać swoje życie za mnie i za inne anioły. Oczywiście wybrał to drugie. Postąpił szlachetnie i mało kto by się na to odważył. Mogłam go traktować z szacunkiem, dać mu trochę tej miłości, być dla niego bratnią duszą, ale ja wolałam go olać. Jest mi z tym źle. Najgorsze jest właśnie to, że nie mogę cofnąć czasu. Czas to najgorsze, co może być w tym przypadku. Przemija, a ty nie masz na to wpływu. Mogłabym go jakoś spożytkować, ale mi to nie wychodzi i moje życie od tamtego dnia wygląda tak, że leżę na łóżku i rozmyślam nic nie robiąc. Mam wszystko gdzieś. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas...
- Hej Diana... - Powiedział Harry, a ja obrzuciłam go spojrzeniem. On też przeszedł swoje po tym, jak te demony wyssały z niego prawie całe życie. Ma jedynie szczęście, że zdążyłam na czas.
- Hej Harry... - Było mi wszystko jedno. Ale chyba jemu nie, bo usiadł przy mnie na łóżku i głośno westchnął.
- A ty dalej się przejmujesz Nithael'em? Kotku to nie twoja wina. Zrobił to, bo chciał cię uratować. Zrobił to, bo chciał, żebyś się nie musiała martwić. Podziękuj mu za to, a następnie uśmiechnij się tak, jakby był obok ciebie. Powiedz sobie, że będzie dobrze i żyj z tym dalej. On by tego chciał. - Powiedział, a ja uśmiechnęłam się na myśl o Nithael'u. Może rzeczywiście nie powinnam się tak tym przejmować? Może Nithael chciałby,  abym chodziła uśmiechnięta?
- No dobrze. Robię to dla niego i dla ciebie. Obiecuję ci, że przynajmniej się o to postaram. - Powiedziałam, a on uśmiechnął się do mnie ciepło. No i jak tego chłopaka nie kochać?
- Dobrze kochanie. Pamiętasz, co mamy dzisiaj? - Zapytał, a ja zmrużyłam oczy. Co my dzisiaj do cholery mamy?
- Oświeć mnie geniuszu... - Powiedziałam przy czym się delikatnie zaśmiałam. On jednak na takiego wesołego nie wyglądał. Bardziej na spiętego.
- Mamy dzisiaj spotkanie z twoimi rodzicami. Pamiętasz co powiedzieli? Twój tata ujął to tak: " No więc, córko, chcemy poznać tego twojego chłopaka". Jak ja to usłyszałem to myślałem, że na zawał zejdę! Brzmiał tak, jakby miał mnie posiekać na kawałki! - Powiedział, a ja się zaśmiałam.
- A co ty sobie myślałeś? Mój tata się ciebie pozbędzie, kiedy tylko zechce. - Powiedziałam beztrosko, a on zbladł. Zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać, przez co chwała lekko rozjaśniła moje włosy. - Żartuję! Mój tata cię lubi. A zresztą nie pozwoliłabym mu cię tknąć. Jesteś cały mój i tylko mój. - Powiedziałam i przylgnęłam do jego ust. Oczywiście zawsze, gdy to robię to mam motylki. Nie to, żebym się skarżyła, ale czasami to przeszkadza. Najbardziej to odczuwam teraz, kiedy czuję się, jakbym miała zaliczyć zgon. Boli mnie brzuch, głowa, krzyż. Czasami mam tego dosyć. 
- Co się tak krzywisz? Boli cię coś? - Harry zadał pytanie prawie się śmiejąc, a ja chciałam go zabić. Jeszcze zacznij mnie człowieku teraz męczyć, to cię potnę na kawałki i do słoików powsadzam!
- Cierpię katusze przez brzuch, głowę i krzyż, bo taki głąb, jak ty mnie nie przytuli, tylko się bezczelnie naśmiewa! - Powiedziałam zła, a loczek od razu wziął mnie w ramiona. Położył nas na łóżku i mnie do siebie przytulił. No i teraz jest idealnie.
- Bardzo cię boli myszko? Może przyniosę ci tabletki, albo sam nie wiem... - Zaczął panikować, a ja się jedynie bardziej w niego wtuliłam. Kocham tę jego troskliwą stronę. Po prostu wiem wtedy, jaki potrafi być wobec mnie kochający. Niczego od niego więcej nie chcę. Tylko tego.
- Nie umieram Hazz. To tylko brzuch. Poboli i przestanie... - Wymruczałam w jego szyję, a on się jakby uspokoił.
- Wiesz, że się martwię. Może jednak chcesz te tabletki, co? - Spytał, a ja spojrzałam się w te piękne zielone oczy.
- Byłabym wdzięczna, ale jesteś dla mnie, jak lek na wszystkie niedogodności. Ciebie niczym nie zastąpię. - Powiedziałam, a on złączył nasze usta. On jest ideałem chłopaka. Jak dobrze, że inne laski mi mogą jedynie pozazdrościć takiego szczęścia. Gdy tak mnie całował dotarła do mnie ważna rzecz. Co z jego zespołem? Przerwałam nasz pocałunek i spytałam.
- Co z waszym zespołem? Wiadomo coś? - Spytałam, a on delikatnie westchnął. Harry z chłopakami starał się jakoś wszystko naprawić, ale boję się, że się nie udało.
- Nie daliśmy rady. Menadżer powiedział, że totalnie olaliśmy próby, ewentualne trasy i występy, więc, gdy wszystko zsumujesz, to wychodzi na to, że zespołu już nie ma. - Powiedział, a następnie położył mi głowę na klatkę piersiową. Czyli nic się nie da zrobić? Mój Harry straci szansę na dalsze bycie kimś? Czyli jednak prawdę mówią słowa, że sława, kiedyś odchodzi, ale wspomnienia zostają.
- Nie żałujesz? - Spojrzał się na mnie, jakby nie wiedział o czym mówię. - No wiesz... Tego wszystkiego. Bycie takim piosenkarzem to jednak jest coś. - Powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Powiem ci, że nie żałuję. W końcu nie mamy już do czynienia z mangamentem, więc mogę robić, co mi się żywnie podoba. A powiem ci jeszcze jedno. Nie zrezygnowaliśmy z chłopakami do końca z tej roboty. Robimy jedynie wszystko na własną rękę i nikt nami nie dyktuje. Jest cudownie. - Powiedział, a ja się cieszyłam. Czyli mój chłopak będzie robił to, co kocha. No to się w takim razie nie wtryniam w sprawy ich gwiazdorzenia.
- Eh... Na którą przychodzą moi rodzice? - Spytałam, a on spojrzał na swój zegarek. Swoje spojrzenie natychmiast przeniósł na mnie, a ja zmrużyłam oczy.
- Dokładnie za dwadzieścia minut będą. - No dobra niech nie panikuje. Mój tata wydał mu się bardzo oficjalny. No bo w końcu to on. Ale Harry, jak zawsze wyolbrzymia.
- Zluzuj gacie skarbie, bo ci to nie służy. - Powiedziałam z tym zawadiackim uśmiechem, a on zgromił mnie spojrzeniem. Udałam niewiniątko i uciekłam do szafy, bo przecież cały dzień w piżamie siedzę. Wzięłam bieliznę, granatowe spodnie z wysokim stanem i luźną, białą koszulę, a do tego wzięłam czółenka i jakiś złoty naszyjnik. Jest ładnie i nie jest przesadzone. Wzięłam wszystko do łazienki i zaczęłam się przebierać. Po pięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Harry'ego, który wciskał się w te swoje za ciasne spodnie. Nie może sobie kupić większego rozmiaru?
Patrzyłam się tak na niego, ale oczywiście wszystko co robię jest przez niego zauważone. Nie wiem jak, ale wcisnął się w te spodnie. Następnie podszedł do mnie i umieścił swoje dłonie na moich biodrach, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Powinieneś sobie kupić nowe spodnie. Przecież w te się ledwo mieścisz. - Powiedziałam, a on machnął na to ręką. No tak. Cały on.
- Dobra, mamo, kupię sobie. A teraz chodź na dół, bo twoi rodzice za chwilę będą. - Powiedział, a ja się z nim zgodziłam. Zeszliśmy na dół, a ja poszłam do kuchni naszykować kawę, herbatę i ciasta, które upiekłam z Harry'm. To był sernik, makowiec i jeszcze szarlotka. Ale szarlotkę to ja ubóstwiam, więc Harry i rodzice długo się nie połaszą. Usłyszałam dzwonek do drzwi i wiem, że Hazz im poszedł otworzyć. Usłyszałam ich głosy w korytarzu no i oczywiście szczekanie Candy. Kiedy nie szczeka, albo się nie kręci pod nogami to zapominam o niej. Na szczęście mam Harry'ego, który mówi,  że bym sama zginęła. Ha ha, bardzo śmieszne Harry.
- Kochanie? Rodzice już są! - Usłyszałam i wyszłam z kuchni. Od razu Serafina mnie do siebie przytuliła, a zaraz po niej był Beleth. Zapomniałam powiedzieć, że nie zmienili imion anielskich na jakieś angielskie. No i to ich wyróżniało. Zaprowadziłam ich do salonu, gdzie usiedli, a ja przyniosłam ciasta oraz dwie kawy i dwie herbaty. Kawy były dla Hazzy i mojego taty, a dla mnie i dla mamy jest herbata. Ostatnio nie piję kawy. Jest okropna! Kiedyś ją ubóstwiałam, ale teraz to gardzę.
Rozsiedliśmy się, a ja spytałam.
- Jak wam się tu podoba? Klimacik się zmienił, co? - Zaśmiali się, a ja razem z nimi. Poczułam, jak Harry mnie obejmuje w pasie i przyciąga do siebie. Oczywiście moja mama była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Zmienił się, zmienił. Życie tu jest takie inne. Ale nie wrócilibyśmy tam, nawet jakby proponowali. Za bardzo nam się Londyn podoba. - Moja matka skończyła mówić, a ja ją zrozumiałam. Nawet się cieszyłam, że mnie nie zostawią. - Gabriela nie będzie?
- No właśnie nie, ponieważ ma podobno jakąś pracę i właśnie w niej siedzi. Czasami mu zazdroszczę, że potrafi sobie wygospodarować czas. Ja od tamtej walki jestem wrakiem. Nie mam dosłownie siły na nic. - Powiedziałam, a mój tata zabrał głos.
- Harry, pozwól na bok. - Powiedział, a ja czułam, że z mojego chłopaka odchodzi cała krew. Jest blady jak ściana, a nie powinien. Potarłam mu plecy, a Harry poszedł z moim ojcem na pogadankę. Jako, że teraz jestem sama z mamą to muszę się jej coś zapytać.
- Mamo?
- Tak skarbie? - Zwróciła na mnie sto procent swojej uwagi, a ja byłam jej wdzięczna. Dosiadam się obok niej i zaczęłam mówić.
- Akceptujesz mój związek z Harry'm? Ale tak w pełni... - Zapytałam, a ona się do mnie uśmiechnęła. Normalnie kropla w krople ja.
- Oczywiście kochanie. Cieszę się twoim szczęściem tak samo jak tata. Jesteśmy z ciebie dumni skarbie. - Powiedziała i mnie do siebie przytuliła. Czułam, że naprawdę nam kibicuje. - Kochanie pamiętaj jedynie by w związku się z niczym nie spieszyć. Na przykład nie spiesz się z ciążą, czy małżeństwem. Czekaj na rozwój akcji. Życie i szczęście samo się potoczy. Podejrzewam, że Harry to porządny chłopak i, że nie odwali zaraz jakiegoś głupstwa. - Powiedziała, a ja się uśmiechnęłam. Zawsze wie co powiedzieć. No i za to ją pokochałam.
- Mamo... Powiedz mi, jak ja się pojawiłam? - Moja mama ściągnęła brwi, ale zaraz do niej dotarło o co pytam.
- Wiesz... Z twoim tatą bardzo się kochaliśmy i pewnej nocy zapragnęliśmy mieć drugie dziecko. No i tak to się zaczęło. Nosiłam cię pod sercem dziewięć miesięcy. Kiedy byłaś w moim brzuchu, to uwielbiałaś kopać. A kiedy po raz pierwszy cię poczułam... - Tu się zatrzymała i uśmiechnęła na to wspomnienie. - Byłam taka szczęśliwa. Nie widziałam świata poza tobą. Powiedziałam sobie wtedy, że choćby nie wiem co, to kiedyś będę mogła ci spojrzeć w oczy i powiedzieć, jak bardzo kocham i tęskniłam. Moja córeczka... - Rozmarzyła się, a ja się w nią wtuliłam. Czułam jak przez te lata mi jej brakowało. Jest najlepszym co mnie e życiu spotkało, nie licząc Harry'ego. On jest moim oczkiem w głowie, bez którego nie umiałabym żyć.
- Mamo, a ile miałaś lat, kiedy no wiesz... Zaszłaś w tę ciążę? - Spytałam, a ona się uśmiechnęła.
- Kiedy nosiłam Gabriela to właśnie osiemnaście, a ciebie, jak miałam dwadzieścia. Może i byłam młoda i pewnie w oczach niektórych głupia, ale nie interesowało mnie to. To, że Beleth mnie bezgranicznie kochał, dało mi siłę, by się z tym zmierzyć i wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że nie żałuję żadnej swojej decyzji. Bardzo was kochałam i nadal kocham. - Powiedziała, a ja poczułam, że łza spływa mi po policzku. Szybko ją wytarłam. - Pamiętaj kochanie, że jeśli kiedykolwiek będziesz mieć zaszczyt bycia mamą, to nie obawiaj się tego. Pokochasz to dziecko w momencie, kiedy je zobaczysz. Nic nie będzie ważniejsze od jego dobra. - Dokończyła, a ja pokiwałam głową na zgodę. Bardzo chciałam mieć własne dziecko, ale nie wiem czy jestem gotowa. Nie wątpię, że je pokocham, bo to się stanie na pewno, ale jeśli już zajdę w ciążę, to co dalej? Eh... Do wszystkiego trzeba w życiu dorosnąć, jak widać. Poczułam ręce na moich ramionach i już wiedziałam, że to Harry. Wstałam i usiadłam z nim na dawne miejsca. Mój ojciec zajął miejsce obok mamy, a po chwili powiedział jej coś na ucho. Gdy ona to usłyszała, to prawie zemdlała z radości. O co tej kobiecie chodzi?
- Mamo? Wszystko w porządku? - Zapytałam, a ona się wyszczerzyła. Dobra, jeszcze się tak nie zachowywała.
- Naturalnie skarbie! To my już się będziemy zbierać. Dziękujemy za gościnę i widzimy się następnym razem. Pa córciu, pa Harry! - Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo się do mnie przytulili i w mgnieniu oka wyszli z domu. Siedziałam w ciszy i do tego byłam w lekkim szoku. Harry mnie objął w pasie i przyciągnął na swoje kolana. Również się cieszył, a ja oczywiście nie wiedziałam o co chodzi. Jak to zwykle ja.
- Czemu tak szybko wyszli? - Spytałam, a on się zaśmiał. Dobra, ja już tych ludzi nie rozumiem! Wstałam z kolan Harry'ego i zebrałam wszystkie brudne kubki po kawie i herbacie. Jakie szczęście, że przynajmniej to wszyscy wypili. Ciasta nie spróbowali, a to znaczy, że jest więcej szarlotki dla mnie! Zaniosłam wszystko do kuchni i pozmywałam naczynia. Pochwałam ciasto, ale zostawiłam sobie jeden duży kawałek. Jak Harry chce, to Harry sobie przyjdzie i weźmie. Tak wiem, bywam wredna. Usiadłam z powrotem na kanapie, a Hazz mi się przyglądał z uśmiechem.
- Mam coś na twarzy? - Spytałam, a on się ponownie zaśmiał. Przesiadł się bliżej mnie i odstawił moją szarlotkę na stolik. Jak mógł?!
- Oddaj mi to! - Powiedziałam z wyrzutem, a on pokręcił głową na nie. Naburmuszyłam się i strzeliłam focha. Od jakiegoś czasu wiecznie je robię, ale nie mam pojęcia przez co to może być. Może to ten charakterek Harry'ego, który, jakby nie było, mnie denerwuje, ale i tak go kocham i bym go nie zamieniła.
Nawet nie wiedziałam, kiedy Hazz mnie podniósł, jak pannę młodą, a ja się śmiałam. Raz się śmieje, raz puszczam focha... Kobieta zmienną jest. Harry poszedł ze mną do naszej sypialni, a następnie położył nas na łóżku.
- Kochanie, a co powiesz na długi dzień w łóżku? - Poruszał brwiami, a ja się na niego spojrzałam spod byka.
- Tobie tylko jedno w głowie... - Powiedziałam, a a on się zaśmiał.
- Nie powiedziałem, że chcę z tobą uprawiać seks, tylko spędzić czas w łóżku. I tak nie mamy nic do roboty na dzisiaj. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam. I tu jest hak.
- Powiem ci, że się mylisz skarbie, bo jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. Trzeba zrobić zakupy, wyjść z Candy na spacer no i muszę iść do lekarza, bo się źle czuję.  - Akurat to ostatnie to prawda. Od trzech tygodni źle się czuję. Mam zawroty głowy i zwymiotowałam dzisiejsze śniadanie. Nic takiego nie robiłam, więc to dziwne. Harry złączył nasze dłonie i popatrzył się na mnie z troską.
- To, że się źle czujesz, to wiem. Ale czy to coś poważnego twoim zdaniem? - Spytał, a ja wiedziałam, że się martwi.
- Kochanie, ja nie umieram! Po prostu się źle czuję i to wszystko. - Powiedziałam, a on kiwnął jedynie głową.
- Pójść z tobą? - Spytał, a ja zaprzeczyłam.
- Nie. Camille i Gemma zgodziły się ze mną iść, wiec masz czas wolny. Zrób te zakupy i idź na spacer z Candy, idź do chłopaków, bo ostatnio ich troszkę zaniedbałeś. Będę wdzięczna skarbie. - Powiedziałam, a on się uśmiechnął. Pomógł mi wstać, a ja się uśmiechnęłam. Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyszłam z pokoju i poszłam sprawdzić kto to, choć się domyślałam. Otworzyłam drzwi i się nie myliłam. Camille i Gemma ciepło mnie przywitały. Chwilę po mnie zszedł Harry i również się przywitał.
- Dobra braciszku. Idziemy do tego lekarza. Nie wiem, kiedy będziemy. Najwyżej się zdzwonimy. To pa! - Gemma powiedziała, a następnie wszystkie się z nim pożegnałyśmy. Wsiadłyśmy do samochodu Gemmy, a ja zaczęłam narzekać, że nie mam własnego samochodu. Ruszyłyśmy z podjazdu, a po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do recepcji, a ja się zapisałam. Recepcjonistka powiedziała, że dr. Smith przyjmie mnie za chwileczkę i założyła mi kartę pacjenta, którą kazała przekazać doktorowi. Miałam szczęście, że nie było jeszcze ludzi, bo przynajmniej wejdę pierwsza. Po chwili bezczynnego siedzenia, usłyszałam swoje nazwisko, po czym weszłam do gabinetu. Usiadłam przy biurku doktora, a ten poświęcił mi całą swoją uwagę. Był może po trzydziestce. Krótko ścięty brunet, o niebieskich, jak morze oczach.
- Dzień dobry pani. Mam tu pani kartę i z tego wynika, że jest u nas pani pierwszy raz, zgadza się? -  Spytał, a ja się z nim zgodziłam. - No więc, co pani dolega?
- Eh... Od trzech tygodni mam stałe mdłości, często boli mnie głowa, no i mam nietypowe zachcianki oraz zmiany nastroju. Nie wiem zbytnio, dlaczego tak się dzieje i dlatego tu jestem. - Powiedziałam, a on się zastanowił.
- Kiedy mniej więcej miała pani stosunek z partnerem? - Spytał, a ja chwilę pomyślałam.
- Dwadzieścia dwa dni wcześniej. A od tych trzech tygodni się źle czuję. Wie pan, co mi dolega? - Spytałam, a on odpowiedział.
- Nie jestem pewny, choć jest na to duża szansa. Zapraszam na łóżko, zrobię pani USG. - Powiedział, a ja się zgodziłam, po czym przeszłam na łóżko. Doktor kazał mi podwinąć bluzkę, co też zrobiłam. Wylał na mój brzuch zimny płyn, a następnie zaczął go rozprowadzać jakimś urządzeniem po moim brzuchu patrząc się w ekran. Po chwili sid uśmiechnął i obrócił ekran w moją stronę.
- Widzi pani tę kuleczkę? - Spytał, a ja kiwnęłam mu niepewnie głową. - To jest pani dziecko. Jest ono malutkie, ale z czasem podrośnie. - Zatrzymałam się na "to jest pani dziecko". To niemożliwe! Ja sobie obiecałam, że nie będę się z tym spieszyć! Boże i co ja teraz zrobię? Takie maleństwo trzymam pod sercem! Ale z drugiej strony niemiłosiernie się cieszę! To musi być dziewczynka! Ale nie obrażę się, jeśli będzie chłopiec! Doktor podał mi papierowy ręcznik, bym wytarła brzuch. Po chwili już siedziałam z powrotem na fotelu przy jego biurku.
- To teraz tak. Ten płód jest malutki, więc musi pani na siebie uważać. Zero stresu, zero wykonywania jakiejkolwiek męczącej pracy. Broń Boże zażywać alkoholu, palić papierosów i brać innych świństw. Musi się pani zdrowo odżywiać, ale niech pani sobie nie żałuje. Dziecko musi być zdrowe i zdrowo się rozwijać. Mam nadzieję, że jest pani zadowolona z obrotu sprawy? - Spytał, a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że jestem. Już je kocham... - Powiedziałam, a on podał mi rękę,  którą z chęcią uścisnęłam.
- Cieszę się i w takim razie na następną wizytę zapraszam za trzy tygodnie. Będę prowadził pani ciążę. Tutaj jest zdjęcie USG. Życzę miłego dnia. - Powiedział, a ja kiwnęłam głową i odpowiedziałam.
- Panu również, dziękuję i do zobaczenia za trzy tygodnie. - Powiedziałam i wyszłam z gabinetu. Dziewczyny od razu do mnie dopadły, z pytaniami czy wszystko w porządku.
- Ej! Nie naskakujcie tak na mnie! - Zaśmiałam się i od razu je przytuliłam.
- Dobra. Coś mi się tu nie zgadza. Jesteś zdrowa? - Zapytała Gemma, a ja się uśmiechnęłam.
- Jak najbardziej jestem. - Powiedziałam z uśmiechem, a te spojrzały po sobie.
- A od czego były te wymioty? - Tym razem pytanie zadała Camille, a ja się jeszcze bardziej uśmiechnęłam.
- Były całkowicie naturalne! - Powiedziałam i dotknęłam mojego brzucha. Dziewczyny wytrzeszczyły oczy, a ja się uśmiechnęłam patrząc na swój brzuch. Tam jest moje i Harry'ego maleństwo. Jak ja się cieszę!
- Jesteś w ciąży?! - Wykrzyczały obie, a ja się uśmiechnęłam i kiwnęłam na potwierdzenie głową. Od razu zaczęły piszeczeć i podskakiwać. Również się cieszyłam, no, ale nie wyrażałam tego, aż tak! Po chwili się uspokoiły, a ja byłam im wdzięczna, bo robiły mi wiochę w całej przychodni. Wyszłyśmy z budynku i wsiadłyśmy do auta.
- No to jedziemy to opić! A dla ciebie mamuśko będzie soczek! - Gemma się wypowiedziała, a ja prychnęłam.
- Ta, jasne! Wolałabym zjeść coś, jak deser lodowy z truskawkami i polewą czekoladową... - Powiedziałam, a one się uśmiechnęły.
- No to jedziemy do lodziarni! Nawet ci postawię ten największy deser, bo jestem zbyt szczęśliwa! - Powiedziała Camille, a ja spojrzałam na nią spod byka. Nie będzie za mnie ta wariatka płacić!
- Zapomnij, że wydasz na mnie jakąkolwiek kasę! Jeszcze nie zbiedniałam... - Powiedziałam, a one się zaśmiały. Później już żadna się nie odzywała, więc korzystałam z ciszy. Zaczęłam gładzić swój brzuch, choć był jeszcze całkowicie płaski. Cieszyłam się jak debilka. Ale martwi mnie to, że moje dziecko będzie mieć szesnastoletnią matkę. Myślałam nad ciążą przynajmniej w wieku dziewiętnastu lat, a nie szesnastu! Ale tego się nie wybiera. Mam nadzieję, że moje dziecko nigdy nie będzie mi miało tego za złe, bo je bardzo kocham. Zauważyłam, że podjechałyśmy pod lodziarnię, więc wsiadłam z samochodu tak samo, jak dziewczyny. Weszłyśmy do lokalu, a następnie poszłyśmy zamówić desery. Każda zamówiła inny,a dziewczyna za ladą powiedziała, że do dziesięciu minut będą wszystkie trzy. Usiadłam z dziewczynami przy wolnym stoliku, a te się na mnie spojrzały.
- Co tak myślisz? - Wyrwał mnie z zamyślenia głos Gemmy, więc się na nią spojrzałam.
- Myślę, że wiek szesnastu lat nie jest odpowiednim wiekiem, dla ciąży. Chciałam mieć dziecko w wieku lat dziewiętnastu, czyli wtedy, kiedy anielitka najpóźniej się powinna tym interesować. Martwię się, że sobie nie poradzę. W dodatku, boję się teraz o siebie. Całe życie też będę się bała o moje dziecko. To jest po prostu straszne. Wy jeszcze się nie musicie tak martwić. Camille może zawsze się sama obronić, a ja w coś uderzę lub coś mi się stanie, to mogę to maleństwo stracić. Nie chce tego. Boję się... - Powiedziałam, a dziewczyny mnie przytuliły.
- Kochana nie zostawimy cię samej. Masz Harry'ego, nas, chłopaków, swoich rodziców i Gabriela. Nie zostawimy cię. - Camille mnie tym uspokoiła. Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy. Nie pozwolę na to, by ktokolwiek skrzywdził tą kruszynkę. Nie pozwolę.


PRZECZYTAŁAŚ? >>> SKOMENTUJ! :)
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
HEJ!
WRÓCIŁAM SKARBY! <3 <3 <3 <3

NIE SPIDZIEWALIŚCIE SIĘ TAKIEGO OBROTU SPRAWY! 
CIESZĘ SIĘ, ŻE WAS ZASKOCZYŁAM!  :D

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam!

Liczę, ze ktoś z Unearthly tu jeszcze jest, przeczyta i zaobsrwuje bloga! :))
Dobra kochani, ja lecę! 
Widzimy się w rozdziale 2! <3 <3 <3

3 komentarze:

  1. Genialny rozdział !
    Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy !
    Diana w ciąży... Z Harry'm... OMG, JAK JA SIĘ CIESZĘ !!!
    Tylko żeby teraz o siebie dbała i wgl. :) Mam nadzieję że Harry się nie wystraszy i jej pomoże i wgl będzie tak abjciocndbihvacuj *.*
    Chociaż znając życie, musi wydarzyć się coś złego...
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw sobie mówię: no, rozdział pierwszy jak to rozdział pierwszy, rozkręca się powoli, a potem...
    Ona jest w ciąży!!! Cieszę się Diany szczęściem :D
    Chociaż coś mi mówi, że stanie się coś takiego, że jej - przepraszam, ich dziecko będzie zagrożone. Ale to tylko moje domysły, nie sugeruj się xD To znaczy nie musisz, bo nie wiem, co planujesz xD
    W każdym razie, mam nadzieję, że dziewczyna sobie poradzi, w końcu ma wsparcie. :) A jak Harry nie zaakceptuje tego dziecka, to sama mu pojadę skopać tyłek! Masz moje słowo! Ale mam nadzieję, że nie jest taki! :P

    Czekam na kolejny rozdział, kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwww cuuudenko jeju jak swietnie *-* spotkanie rodzicow i ta informacja po prostu wooow to bedzie geniale baaardzo jeju juz nie moge sie doczekac nastepnego noo wyczekuje go juz z niecierpliwoscia :*** @nxd69

    OdpowiedzUsuń